poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 5.

Niall's POV.

Zbiegłem na dół i rozejrzałem się dookoła chcąc znaleźć jeszcze Ash wzrokiem. Niestety, już nie było po niej żadnego śladu. Przejechałem ręką po włosach i trąc zdenerwowany moje zaczerwienione ze zmęczenia oczy przekląłem pod nosem. Postanowiłem iść po prostu jej szukać, jeśli ktoś miałby jej coś zrobić to byłbym to ja, a nie jakiś śmieć. Wracając do domu założyłem czarną kurtkę i wkładając broń za pasek od spodni ruszyłem ciemną uliczką. Nie dość, że było pochmurnie i ciemno to mroźny wiatr otulał moją klatkę piersiową pokrytą jedynie cienkim t-shirtem. Przechodziłem obok ciemnych uliczek, w których dosłownie zawsze były jakieś zamieszania. Z przyzwyczajenia rzuciłem okiem na dwójkę ludzi stojących przy murze, ku moim oczom ukazały się dobrze znane mi blond włosy i cichy pomruk niezadowolenia. Mimowolnie moje nogi zmniejszyły tempo, a oczy przymrużyły się spoglądając na nieznajomych. Nawet się nie zorientowałem, a szedłem już w ich stronę - dziwne, nawet mnie nie zauważyli.  Kiedy byłem coraz bliżej wiedziałem, że wzrok nie płata mi figli i naprawdę jakiś obleśny gość dotyka Ashley. Podchodząc do nich mocno chwyciłem chłopaka za ramię odciągając od dziewczyny, nie wyglądała na zadowoloną kiedy ją obmacywał. On od razu rzucił się na mnie szastając wyzwiskami na lewo i prawo, nie robiło to na mnie wrażenia jednak kiedy zdecydował się zacząć mnie bić nie spodziewał się nawet tego co go czeka. Chłopak uderzył mnie w mostek, prawda, nie miał zbyt dużo siły jednak na tyle bym na chwile stracił oddech a nogi zrobiły krok w tył. Zwijając dłoń w pięść również go uderzyłem, jednak wycelowałem prosto w twarz. Widząc jak pada na ziemię wyciągnąłem pistolet przeładowując magazynek, przyłożyłem go do skroni nieznajomego nachylając się nad jego twarzą. Nabierając dużo śliny splunąłem prosto w jego oko, podchodząc do  dziewczyny wciąż celowałem do leżącego na ziemi i łapiąc ją mocno za przedramię wycofaliśmy się z uliczki. Przerażony chłopak podniósł się z ziemi uciekając zupełnie w drugą stronę, prychnąłem ironicznym śmiechem chowając pistolet. Stałem twarz w twarz z przerażoną Ashley, patrzałem w jej oczy zapewne z prawdziwą nienawiścią, bo dokładnie to czułem.
-O co Ci właściwie chodzi? - warknąłem nie próbując odwracać od niej wzroku.
-Idiota. - odpowiedziała tylko szturchając mnie w klatkę piersiową.
Zupełnie nie widziałem o co jej chodzi, była tak cholernie trudna do rozgryzienia. Podbiegłem do niej lekko trząsając ją w ramię, moje błękitne oczy oświetlone przez księżyć znów znalazły się na jej bladej, zamieszanej ale zdenerwowanej twarzy. Szła prosto do mojego domu kiedy dosłownie przez nasze nogi wyjechał czarny samochód na piskach opon, oczywiście mogłem się spodziewać kto to jest.
-Schowaj się za mnie. - mruknąłem cicho.
Na szczęście dziewczyna posłuchała mnie i weszła dosłownie na moje plecy, jej ręce spokojnie spoczywały na moich łopatkach. Na karku czułem jej nierówny oddech, byłem pewny że oni wszystko zniszczą.

Ashley's POV.

-Nie dotykaj mnie!
Krzycząc wprost w twarz chłopaka, który co jakiś czas uśmiechał się szczeniacko. Próbowałam odepchnąć go z całych moich sił, które najwidoczniej nie nadały się nawet do tego. Najgorszy moment odbywał się właśnie w tej chwili, poczułam jak chłopak bawi się gumką od moich legginsów zamknęłam mocno oczy mając nadzieję, że to piekło zaraz się skończy. Moje błagania chyba się spełniły, nie czułam już jego obrzydliwych rąk na moim ciele. Otwierając oczy zobaczyłam Niall'a celującego pistoletem do chłopaka, który dosłownie chwile temu mnie obmacywał, cieszyłam się jednak nie wiedziałam do czego mógłby się posunąć. Zaraz zaraz, czy on ma w dłoni pistolet? Wiedziałam, że go posiada ale mimo wszystko miałam nadzieję, że nigdy nie zobaczę go z nim w ręku mierzącego do zupełnie obcej mu osoby. Mocny uścisk dłoni blondyna zgniótł moją rękę, syknęłam z bólu zaciskając mocno zęby. Po chwili było już po wszystkim, a ja stałam jak wryta patrząc na niego. Od razu usłyszałam tylko wyrzuty w swoją stronę, chyba naprawdę był tak głupi jak wydawało mi się od początku. Odepchnęłam go idąc w stronę domu, z którego przed chwilą wybiegłam. Na dworze robiło się coraz zimniej, nie dziwiło mnie to, za niedługo zima. Odgarnęłam moje blond włosy czując rękę chłopaka na ramieniu, nim się zorientowałam czarne auto wyjechało mi prosto przed nos. Nie miałam pojęcia co się dzieje, posłusznie weszłam za plecy chłopaka zaciskając palce na jego łopatkach, byłam totalnie zmieszana. Z samochodu wyszedł wysoki chłopak który miał na nosie czarne okulary, nigdy w życiu go nie widziałam. Jego loki na głowie plątały się przez wiatr otaczający uliczkę, na której staliśmy. Nieznany mi chłopak zbliżył się do Niall'a ściągając okulary, a kiedy chciał coś powiedzieć blondyn złowieszczo warknął lekko odsuwając mnie od siebie ręką.
-Odejdź stąd Harry. - odpychając bruneta nie odwracając od niego wzroku.
-Oddaj nam dziewczynę jeśli sam nie potrafisz sobie poradzić. - odwarknął loczek.
Ręka Horan'a powędrowała na mój nadgarstek tworząc na nim ciasną pętle. Pokręcił przecząco głową i szturchając nieznajomego w ramię przeszliśmy obok nich. Odetchnęłam z ulgą myśląc, że wszystko się skończyło jednak myliłam się, poczułam mocne szarpnięcie ze strony Harry'ego - bo najprawdopodobniej tak właśnie miał na imię. Zanim się obejrzałam byłam mocno przyciśnięta do maski samochodu spore ręce wysokiego chłopaka spoczywały na spuście od pistoletu, który oczywiście przyłożony został do mojej skroni. To chyba zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień, wolałabym żeby mnie zastrzelił.
-Zastrzel mnie jeśli jesteś takim cwaniakiem. - mruknęłam opierając czoło o samochód.
Oczywiście usłyszał to co powiedziałam więc nawet nie próbowałam odwrócić na niego wzroku. Usłyszałam strzał, a przy tym zamknęłam mocno powieki zaciągając się gwałtownie powietrzem. To już mój koniec? Jedyne myśli, które przechodziły mi przez myśl to moja śmierć. Uchyliłam powoli jedno oko i zobaczyłam to co przed chwilą, wypuściłam powietrze prosto z płuc patrząc na Niall'a. Nie wiedziałam co się dzieje, zrobiło mi się słabo, a w mojej głowie zaczynało się kręcić.

Niall's POV.

Chciałem spokojnie ich wyminąć nie wdając się w żadne kłótnie czy bójki, w końcu byli jednym z najlepszych gangów zajmujących się dillerką w Nowym Jorku. Ash po prostu wymsknęła mi się z ręki, bez wahania odwróciłem głowę jednak zobaczyłem tylko przyciśniętą dziewczynę do samochodu i pistolet przy jej skroni. Nie zależało mi na niej wcale więc nie ruszyło mnie to co Hazz miał zamiar zrobić, choć byłem przekonany że nie pociągnie za spust. Po chwili głuchej ciszy usłyszałem tylko wystrzał pistoletu, wiedziałem. Parsknąłem ironicznym śmiechem krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zaczynając bawić się snake'ami w mojej dolnej wardze przez jeżdżenie po nich językiem nachyliłem się lekko w przód unosząc brwi do góry.
-Wiedziałem, że tego nie zrobisz. - prychnąłem mu w twarz.
Harry tylko zaśmiał się odpychając dziewczynę w moją stronę. Złapałem ją za kieszeń od spodni przyciągając blisko siebie. Oblizałem nerwowo usta, wiedziałem że to nie koniec.
-Dzisiaj o 03:00 w nocy spotykamy się na starej autostradzie za miastem. Będziemy się ścigać, dziewczyna będzie nagrodą za wygraną. - oznajmił Styles z aroganckim uśmieszkiem.
Nie opierałem się jednak to wszystko stawało się dziwne, czy my przypadkiem nie mieliśmy działaś wspólnie? Zgodziłem się, a kłęby dymu zakryły moje oczy. Kiedy powietrze oczyściło się spojrzałem na Ashley, chłopaków już nie było. Ciągnąc ją za rękę w stronę mojego domu zerknąłem na zegarek, mieliśmy jeszcze kilka godzin.
-Dlaczego mi to robisz, o co w tym wszystkim chodzi do cholery? On mógł mnie zabić, a ty stałeś i patrzałeś na to wszystko. - awanturowała i dopytywała się Ashley.
-Robię to wszystko, bo wcale nie zależy mi na Twoim losie. - burknąłem bez uczuć patrząc w jej szklane oczy.
W pewnym momencie poczułem jak krople deszczu spadają na moją twarz, unosząc wzrok schowałem ręce w kieszenie kurtki. Po paru sekundach ciszy blondynka stanęła odwracając się na pięcie, bez słowa ruszyła w przeciwną stronę kierunku, w którym szliśmy. Nie odezwałem się słowem patrząc jak wolnym marszem ze spuszczoną głową idzie w głąb ciemnych ulic. Deszcz padał coraz mocniej, a nasze rzeczy przemakały do ostatniej nitki. Stojąc na środku uliczki wodziłem przez ramię wzrokiem za Ashley, która bez słowa odeszła.

 ____________

Ostatnim razem były zaledwie 2 komentarze, one naprawdę nas motywują dlatego prosimy żeby po każdym przeczytaniu dodać swoje zdanie. 10 kom. next. / oliwia.