piątek, 4 października 2013

Rozdział 3.

Ashley's POV.
Przez następne lekcje już go nie było, nikt nie wiedział co się z nim dzieje. Kiedy już postanowi przyjść będzie miał problemy, ale nie wiem czy to zrobi mu dużą różnicę. Godzina za godziną mijały aż w końcu lekcje się skończyły, był to mój upragniony czas. Zaraz zaraz, to już piątek? Uh, w końcu, nie mogłam się doczekać. Wróciłam do domu i rzucając plecak na krzesło w moim pokoju rzuciłam się zmęczona na łóżko przymykając powieki, przypomniało mi się to co wcześniej się stało.
Gdy o tym wszystkim pomyślę gęsia skórka pokrywa całą moją bladą skórę, a dreszcze biegają po moich plecach, ale to nie te dreszcze kiedy czujesz, że są przyjemne, kiedy ciepło wypełnia cię od środka. Nie, to te dreszcze kiedy sto najgorszych momentów z życia masz przed oczami. Niby to nic kiedy ktoś jest Ciebie aż tak blisko, ale ten ktoś to chłopak, którego praktycznie nie znam. Przejeżdżając wskazującym palcem po podrażnionym miejscu przypomniałam sobie kiedy podszedł do mnie i w jednym momencie zamknął moje ciało miedzy nim, a ścianą. Był o wiele silniejszy, jego tors napierał na mnie na tyle, że coraz trudniej łapałam oddech. Wiedziałam , że podobało mu się, że ja napieram na niego swoim ciałem, co tak naprawdę było próbą złapania powietrza. Jego twarz była już w zagłębieniu mojej szyi. Czułam jak jego oddech spowalnia, a jego klatka silniej się wznosi i upada, czy to możliwe żeby taka krótka chwila zdołała tak na niego zadziałać? Na początku pocałunki były delikatne, ale stały się coraz bardziej nachalne, co podejrzewam odwzorowywało jego charakter. Nie obchodziły mnie jego dłonie, które powędrowały na moje uda, byłam bardziej skupiona na tym, jak ssał moją szyję. To działo się tak szybko, ale dla mnie wieczność. Próbując go odepchnąć poczułam coś twardego na jego brzuchu, kształt tego przybierał jakby..pistoletu. Nie nie nie, to nie jest możliwe, a może..
Mimowolnie wyobraziłam sobie go trzymającego broń w ręce i przyznam, że wcale mi się to nie spodobało. Kiedy błądziłam ręką po jego brzuchu próbując wykryć czy to na pewno pistolet padły słowa "chyba nie powiesz tatusiowi?". Zanim otworzyłam oczy jego już tam nie było, jak on to zrobił? To pytanie czy groźba? Ash przestań o tym myśleć, nie powinnam była sobie nawet o tym przypominać. Bawiłam się teraz skrawkiem mojej bluzki kiedy zrozumiałam, że muszę siedzieć cicho. Dam sobie radę, zapomnę o tym. Może dziwnie się do tego przyznać, ale chyba się go boję.. mimo wszystko będę silna.
Wzięłam głęboki oddech i wpatrywałam się w sufit, jakbym leżała pod gołym niebem. Dalej  czułam ciepło jego ust na mojej szyi, okropne uczucie.  Mam nadzieję, że po weekendzie nie pojawi się w szkolę i nie będę musiała go oglądać. Czego on ode mnie chciał? Może wybrał sobie mnie na ofiarę, żeby się mną zabawić? A może to był jednorazowe zachowanie? W końcu parę dni temu przekonałam się, że może być naprawdę miły i normalny. Nie chcę już o nim myśleć, mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę poszukać sobie domu, obojętne czy będzie to kawalerka czy mieszkanie w kamienicy, mam mało pieniędzy a praca w małym barze za dużo zysków mi nie daje. Wzięłam mojego białego laptopa na kolana i przeszukując internet zamyśliłam się na temat mojego nowego mieszkania.

Niall’s POV
Wiem, że to nie był najlepszy sposób żeby wzbudzić w niej zaufanie do mnie - pomyślałem wpadając do domu. Logicznie myśląc  nie mogłem podejść do niej i powiedzieć  "Cześć wiem, myślisz że nie jestem taki zły, ale się mylisz. Zniszczę ci życie, bo ktoś chce cię zabić, a ja mu pomagam, to co chodźmy na randkę" To nie miałoby sensu, a na dodatek wystraszyłbym ją tak że dziewczyna nie wychodziłaby z domu.
Musiała poczuć, że to ja przejmuje kontrole dlatego właśnie tak naparłem na nią w szkole, nic nie mówię ale było to nawet..przyjemne.
Mmm ciągle czuje jej delikatne perfumy, które pozostały na mojej koszulce. Nie Horan, nie możesz tak myśleć. Może to wszystko było błędem? Może błędem było to, że w ogóle zwróciłem na nią uwagę, że podsłuchałem rozmowę chłopaków i że zabrałem ją do nich? Nienawidzę tego, często najpierw robię, a dopiero potem myśle. (...) Czułem jak ciepłe krople wody  drażnią moje ciało, odchyliłem głowę w tył mocząc moje włosy po czym zakręciłem wodę wychodząc z łazienki w ręczniku. Dokładnie się wytarłem i zakładając czarne spodnie, białą bokserkę, bluzę, a na sam koniec włożyłem na nos czarne okulary. Wsiadając do auta przeczesałem moje wilgotne włosy i ruszyłem w stronę domu Ashley, nie spodziewałem się tego co tam zobaczę. Hamując przed drzwiami jej domu zobaczyłem Ash wynoszącą..walizki? O dziwo była sama, uśmiechała się jakby bez powodu do siebie, kto wie o co jej chodziło. Uchylając szybę od samochodu przyglądałem się jej z uwagą, ha a najlepsze jest to, że była tak zamieszana, że nawet mnie nie zauważyła.
może Ci pomóc skarbie? - szepnąłem głosem słyszalnym tylko dla niej.
Zobaczyłem jak nagle uśmiech z jej twarzy znika, widać było że naprawdę nie miała ochoty spojrzeć kto siedzi za kierownicą, ale w końcu się przemogła. W jej oczach nawet z daleka można było widzieć zamieszanie jak i przerażenie. Otworzyłem drzwi od samochodu i wysiadając z niego zacząłem się do niej zbliżać.
nie, nie trzeba, poradzę sobie - powiedziała cicho Ash nerwowo ściskając rączkę od torby w ręce.
nie denerwuj się tak, chodź podwiozę cię gdziekolwiek się przeprowadzasz - łapiąc jej dłoń wyjąłem z niej walizkę i idąc w stronę mojego samochodu otworzyłem bagażnik.
Skąd wiedziałem, że się przeprowadza? Cóż chyba dało się domyślić. Można powiedzieć, że słyszałem bicie jej serca, ona miała nadzieję, że już mnie nie spotka. Parsknąłem pod nosem z myślą, że to dopiero początek naszej "znajomości". Odwróciłem się na pięcie w stronę dziewczyny i oblizałem znacząco moje lekko różowe wargi.
wsiadaj, nie krępuj się - pokazałem ręką na drzwi mojego samochodu, które automatycznie się otworzyły.
Dziewczyna posłusznie poszła do samochodu, miałem nadzieję że nie będzie się opierać. Po tym jak spakowałem jej walizki i kartony do bagażnika zająłem miejsce kierowcy trzaskając drzwiami. Usłyszałem jak przełyka ślinę, a jej ręce nerwowo były splątane ocierając się o siebie, trzęsły się. Uniosłem wzrok na jej twarz, jej oczy wpatrzone były w jeden punkt gdzieś przed nami, odetchnąłem i przejeżdżając opuszkami palców po jej dłoniach uśmiechnąłem się niewinnie w jej stronę, aby się rozluźniła.
podaj mi więc adres - przekręciłem kluczyk w stacyjce.
Wall Street, numer mieszkania 24 - powiedziała drżącym głosem.
Ruszyłem gwałtownie przed siebie włączając radio. Jechaliśmy około 30 minut w zupełnej ciszy, widziałem tylko jak czasami Ashley spogląda na mnie zaraz po tym spuszczając wzrok i udając, że zupełnie przypadkiem jej wzrok znalazł się akurat na mnie. Podjeżdżając pod wyznaczony adres wysiadłem z auta otwierając jej drzwi. Fakt, była to Wall Street, ale nie zupełnie. Trzeba było trochę pobłądzić żeby trafić akurat do wyznaczonej kawalerki, cudowne miejsce sobie wybrała..oczywiście to ironia. Wniosłem do jej "domku" walizki po czym odetchnąłem wracając do auta, mój wzrok zatrzymał się na niej. Skupiłem się na jej oczach, nie słyszałem nawet co mówi, widziałem tylko jak wysiada z auta i idzie do kawalerki.

Ashley's POV.
Tak! W końcu znalazłam kawalerkę, nie powiem była nawet przytulna. Miałam już plan jak wszystko urządzić, tak się cieszyłam. Szybko się pakując zostawiłam rodzicom kartkę, na której napisałam, że kocham ich, ale znalazłam dla siebie miejsce, miałam nadzieję że zrozumieją. Wkładając na siebie mój ulubiony sweterek i czarne legginsy wyniosłam z domu wszelkie walizki, tak się cieszyłam.
Miało być tak pięknie, no właśnie, miało.
Nagle usłyszałam dźwięk stającego auta, w ogóle się tym nie przejęłam, ale kiedy do moich uszu dobiegł znajomy głos zamknęłam oczy modląc się żeby to nie była to osoba, która właśnie przyszła mi do głowy, każdy doskonale wie o kogo chodzi. Nie chciałam patrzeć w tamtą stronę z obawą, że moje stwierdzenia się sprawdzą jednak ciekawość była silniejsza. To był on, skąd wiedział że akurat będę wychodzić? A może to czysty przypadek? Nie, przypadków nie ma. Kiedy zaproponował mi pomoc nie odzywałam się wcale, stałam wryta w ziemie patrząc na niego ze zdziwieniem, a uśmiech z mojej twarzy po prostu zniknął. Dopiero jak wysiadł z auta kierując się w moją stronę sprzeciwiłam się ściskając mocno rączkę od walizki, jednak to nic nie dało bo kiedy mnie dotknął po prostu zmiękłam. Słysząc jak wydaje mi "rozkaz" posłusznie poszłam do auta usadawiając się w nim. Patrząc jak pakuje moje walizki do bagażnika skarciłam się w myślach jak mogłam tak łatwo pozwolić sobą pomiatać, chociaż teoretycznie była to wyłącznie moja wina.
Wypytywał się mnie o to gdzie będę mieszkać, chciał ulice i adres. Nie dziwiło mnie to, w końcu miał mnie tam podwieźć jednak miałam pewne obawy co do podawania mu tych informacji. Uległam, znów, nie mogę mu wszystkiego mówić tylko dlatego, że raz zrobił coś co uraziło mnie do niego. Właśnie.. wracając do sprawy ze szkoły zachowywał się jakby to w ogóle się nie zdarzyło, nie spoglądał nawet na to co mi zrobił, a mnie dalej to bolało. Wątpie jednak, że chociaż trochę by go to dotknęło czy przejąłby się tym, niemożliwe. Jechaliśmy w ciszy, byłam strasznie zestresowana jednak nie chciałam dawać po sobie tego poznać. Od czasu do czasu spoglądałam na jego spokojną z pozoru twarz, była taka niewinna. Pozory mylą, jego maska jest spokojna a wnętrze okropne. Mój wzrok powędrował na jego brzuch, byłam pewna że miał tam pistolet, no może nie do końca, ale kiedy zobaczyłam coś...coś co opiera się o jego koszulkę wstrzymałam oddech przełykając głośno ślinę. W końcu jesteśmy, nie mogłam doczekać się aż dojedziemy. Wypakował mi walizki, był bardzo miły, to było dziwne, ale kochane.
Kiedy wrócił do auta podziękowałam mu i wychodząc spokojnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi mojej kawalerki, będąc już prawie przy niej usłyszałam coś czego słyszeć nie chciałam. Mianowicie był to dźwięk zamykanych drzwi i mocne kroki, wiedziałam że zaraz podejdzie do mnie, obawiałam się tylko co zrobi, byliśmy tu zupełnie sami, zero żywej duszy. W pewnym momencie poczułam jak ktoś delikatnie łapie mnie za biodro, zamknęłam oczy mając nadzieję że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle.

10 komentarzy = następny rozdział.

10 komentarzy :

  1. Next *,* http://fanfiction-on-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne! czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. omg, genialne czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdzial. Dzisiaj znalazłam twój blog i tak bardzo się z tego powodu cieszę, bo zapowiada się na prawdę na niezłe ff. Czekam na nastepny aga x

    OdpowiedzUsuń
  5. no więc komentuję, bo wiem że to ważne i się liczy haha:)
    blog jest fajny, fabuła też i w ogóle wszystko w sumie oki. tylko mam jeden "minusik" przepraszaaaaaaaaaaaaaam, ja zawsze się do czegoś doczepię ech :( no więc akcja sie dzieje strasznie szybko i jest mało dialogów (chyba że tak ma właśnie być, to zrozumiem) ale poza tym jest fajnie, naprawdę x
    informuj o nowych lalal
    @creepses

    + jak możesz to wyłącz te kody, jak wyświetlają się kiedy chcesz skomentować swjagfdg

    OdpowiedzUsuń
  6. jasne, jak ogarnę tylko bloggera to usunę te kody, będę musiała tylko jeszcze wszystko tu rozgryźć haha. Cieszę się, że wam się podoba. Jak tylko będzie 10 komentarzy od razu pojawi się kolejny rozdział, bardzo nam miło! :)/oliwia

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo fajne czekam na następny :) !

    OdpowiedzUsuń
  8. dawno nie czytałam takiego ff, fajne ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo fajne dawaj następny !! / magda

    OdpowiedzUsuń
  10. trzyma w napięciu, podoba mi się xx

    OdpowiedzUsuń